środa, 14 września 2011

208. Połowa tygodnia za nami.

Witajcie! ; ) Dawno mnie tu nie było, trochę zaniedbałam pisanie, ale jakoś nie miałam ostatnio ochoty i czasu. W poniedziałek spr z polskiego jakoś poszedł, już czekam aż pani zacznie na mnie wyzywać, że się nie uczę, ale cóż… xD Dwa wf, robiłyśmy 250 brzuszków! Czujecie to!? Tak od razu tyle!? To chore! Potem biegałyśmy na 60m i dostałam 5, mój czas – 10,67 :D Ale zakwasy mam nadal. Jako zobaczyłam jak pani z biologii pyta, to ja dziękuję i czekam na jedyneczkę xD Po szkole Magda wpadła na godzinkę do mnie : )
Niebo z mojego okna, niedziela godz. 19 : )
 Wtorek też już minął, na szczęście, ostatni basen bardzo good był, ale po nim szybko do domu, bo kończyłam o 16:10, tak samo jak Sylwia i rodzice. A tak się składa, że na 18 jechaliśmy z dziadkami do brata dziadka i jego żony, ponieważ przyjechał wujek (kuzyn dziadka i jego brata) oraz ciocia z Ameryki : ) Dawno ich nie widzieliśmy, bo przyjeżdżają co kilka lat do Polski i jeżdżą po rodzinie
i znajomych. Kurcze no, świetnie było! Są Polakami, więc normalnie po polsku mówili ; ) No co tu dużo mówić cudownie było, na początku może trochę no tak sztywno, ale potem się rozkręciło. Musiałyśmy się z małym bawić, dałyśmy radę, już się nas tak nie wstydził, jak nad Zalewem xD Dostałyśmy nawet prezenty – po 3 bransoletki z Indii (: O czujecie to, oni uwielbiają podróżować i nie mają dość choć mają po 80 lat!), kalendarzu i takim zestawie podróżniczym. Wróciliśmy, tak jak się spodziewałam, koło 23:40. Aż się nie chciało wychodzić, ale już trochę zmęczeni po podróży byli, bo pociągiem z Warszawy jechali i dzisiaj już w sumie pojechali, więc zbyt długo u nas nie gościli, ale zawsze. Oczywiście jak na złość zadań domowych miałam pełno! Matma, polski, historia – nauka na kartkówkę… Ale dałam radę zrobić z małą pomocą mamy : ) Spać położyłam się po 3. 
Niebieska, różowa i czarna <3
Pobudka o 8 i do szkoły na religię, gdzie Przemek wyrzucił wszystkie swoje żale, no i dobrze, bo ma rację co do szkoły i w ogóle… Na godzinie wychowawczej klasa dyskutowała o wycieczce, na którą pewnie i tak nie pojedziemy, ale cóż życie. Rozumiem, że ktoś nie ma pieniędzy, dobra niech nie jedzie, ale myślę, że Agata ma trochę racji, bo niektórzy nie chcą w ogóle pojechać i przez nich może się nie udać wyjazd, ale cóż, jakoś przeżyję bez wycieczki, choć fajnie mieć jakieś wspomnienia. Z historii jakoś poszedł kartkówka, no jedynki chyba nie będzie xD Lekcje później już jakoś zleciały, choć angliczek mnie nie urzeka z tym panem, ale cóż.
Nie wiedzieć czemu nie było dziś treningu, pojechaliśmy i nikogo nie było… Szkoda, naprawdę, bo miałam ochotę poćwiczyć. Musze napisać do kogoś dlaczego nie było. W drodze powrotnej zrobiłam zdjęcia niebu.
Zaraz zabieram się za lekcję, bo kiedyś muszę, a tak cały czas się zbieram xD


Powiem Wam, że ostatnio bardzo radosna jestem, jakoś tak niczym się za bardzo nie przejmuję, głównie chodzi mi tu o szkołę, no przynajmniej staram się. A jak Wam idzie w szkole? Już drugi tydzień minie, dopiero, a ja się czuję, jakbym niewiadomo kiedy zaczęła…

3 komentarze:

  1. W szkole idzie mi nawet dobrze ;)
    Super te bransoletki <3
    Zapraszam na www.ollg.blog.onet.pl gdzie jest już nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz dobrą facetkę od w-f, u mnie za taki bieg 5 jest od 9 sekund. Ja też zaniedbałam bloga, dzięki za komentarze, chociaż nie odpisywałam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny i wszystkie komentarze :)
Drogi Anonimie, jeśli możesz wpisuj swoje imię ;)